Coś więcej niż ślad – Paul L. Maier

Gruba powieść, która chwilami niesamowicie przyspiesza. Dr Jonathan Weber dostaje za zadanie zbadać czy tajemniczy Jeszua, czyniący cuda we współczesnym Izraelu jest naprawdę przychodzącym po raz kolejny Zbawicielem. Atutami książki są ciekawe opisy Izraela, historii, badań naukowych oraz opis współpracy ze służbami wywiadu. Książka wciąga ale ma też swoje słabości.

Nie chcę zdradzać czy Mesjasz okaże się fałszywy czy prawdziwy ale fakt, że wierzący wraz z samym papieżem starają się zbadać całą sprawę wyłącznie intelektualnie wydaje się trochę nierealistyczny – wierzę, że gdyby Mesjasz objawił się dzisiaj, czyniłby nie tylko cuda ale wierzący czuliby to też głęboko w sercach a niewierzący byliby poruszeni do głębokiej pokuty i nawrócenia. Te owoce byłyby według mnie ważniejsze niż nawet najbardziej spektakularne cuda.

Poza tym książka warta przeczytania, wartka historia rozwinięta nieco w political fiction daje wiele do myślenia.

Polecam!

Opis wydawcy

OPIS

W ostatnim czasie coraz częściej stajemy się świadkami wydarzeń, które mocno niepokoją, budząc pełne obaw pytania o przyszłość, nawet tę najbliższą. Deszcze meteorytów, asteroidy, mijające w bliskiej odległości naszą planetę, prognozy globalnych klęsk, a teraz jeszcze abdykacja papieża każą się zastanawiać, czy rzeczywiście nie zbliża się zapowiadany od dawna koniec. Jeśli do tego wszystkiego dodać stare przepowiednie i proroctwa ujawniane przy okazji takich właśnie okoliczności to istotnie można przypuszczać, że lada moment rozpocznie się final countdown, ostateczne odliczanie.

 

Tymczasem w Galilei pojawia się tajemniczy Jeszua ben Josef, który jak niegdyś Jezus czyni cuda i porywa słowem tłumy. Co więcej, nawet przywraca życie zmarłym… Czy więc to zapowiadany Mesjasz, który powtórnie ma przyjść, by rozpocząć swój sąd nad światem? Powątpiewa w to dr Jonathan Weber, który – kto wie – być może staje przed najtrudniejszym z wyzwań: musi dowiedzieć się, czy rzeczywiście Chrystus powrócił na ziemię, czy też jest to największa mistyfikacja w dziejach ludzkości…

Patronat medialny książki objął wortal literacki Granice.pl

Paul L. Maier – amerykański pisarz i wykładowca historii starożytnej w Western Michigan University. Ma w swoim dorobku ponad dwieście artykułów naukowych i jedenaście książek, w tym kilka powieści (m.in. „Rzym w płomieniach” i „Poncjusz Piłat”). Mieszka z rodziną w Kalamazoo w stanie Michigan.

 

 

 

– Nie udało nam się dowiedzieć dużo, ale powiem ci, co wiemy. Wszystko wskazuje na to, że Jeszua ben Josef urodził
się w Betlejem mniej więcej w 1973 roku i…
– W Betlejem? Tutejszym czy tym w Pensylwanii? Na twarzy Shelera pojawił się uśmiech.
– Tutejszym. Przypuszczałem, że ta informacja może zrobić na tobie wrażenie. Jon zastukał palcami w stół i zaczął głośno myśleć:
– Co innego, jeśli jakiś szarlatan próbuje oszukać ludzi, upodabniając swoje życie zawodowe do posługi Jezusa… hm… ale noworodki raczej nie decydują o tym, gdzie przychodzą na świat.
– Otóż to. Ale jeśli to wydaje ci się nieco… niezwykłe, poczekaj, aż dowiesz się, gdzie ben Josef dorastał.
– A gdzie dorastał? Zapewne w Galilei? W Nazarecie? Sheler przytaknął skinieniem głowy.
– Skończ z tymi żartami, Jeff! – odparł Jon, pochmurniejąc.
– Nabierasz mnie.
– Bynajmniej. Wciąż analizujemy szczegółowe dane, ale wszystko wskazuje na to, że rodzice ben Josefa osiedlili się w Nazarecie, kiedy ich syn był jeszcze bardzo mały.
– I zakładam, że jego matka ma na imię Maria. Na podstawie nazwiska „ben Josef” można wywnioskować, że jego ojciec to Jozef. Zapewne oboje żyją?
– Nie wiemy jeszcze niczego o jego rodzicach. Wygląda na to, że jest jakiś problem z dokumentami.
– Jak to możliwe, Jeff? Dwa tysiące lat po Jezusie Ktoś wciela się w jego rolę, na co ma wpływ, niemniej jednak faktem jest, jak powiadasz, że człowiek ten urodził się w Betlejem i wychował w Nazarecie, na co już wpływu nie miał! Sheler rozłożył ręce w geście bezsilności.
– Ja tylko dzielę się z tobą tym, co udało nam się do tej pory ustalić. I na dziś to już koniec. Jesteśmy tu dopiero od zeszłego tygodnia. Uderzając kostkami o blat stołu, Jon zatopił się na moment w swoich myślach, starając się wyciągnąć
wnioski z tego, co właśnie usłyszał.
– Wygląda na to, że nas obu czeka sporo pracy – skomentował – i wolałbym być raczej aktywny niż pasywny w tej kwestii. To bez wątpienia zagadkowa sytuacja, która może mieć poważne konsekwencje. Czy ty lub któryś z twoich ludzi byliście już w Betlejem?
– Nie.
– A czy zastanawialiście się nad tym, jak to możliwe, że urodził się tam Żyd, skoro miejsce to jest dziś właściwie całkowicie zamieszkane przez Arabów?
– Nie.
Jon oddał się rozmyślaniom na kolejnych kilka minut.
– Okay – powiedział w końcu – wobec tego może pozwolisz, że ja odwalę trochę czarnej roboty w Betlejem? Lubię zaczynać u źródeł.
– Doskonale! – ucieszył się Sheler. – To więcej niż mógłbym od ciebie oczekiwać! Tymczasem nasi ludzie zbadają pewne ślady w Jerozolimie i Galilei.
– Ja natomiast niczym mędrzec z zamierzchłych czasów udam się z Jerozolimy do Betlejem.